Ołomuniec - wspomnienia…
9.11.2011, (środa) godzina 6.10 rano! (wyjazd)
Widok zza okien autobusu oświetlają palące się jeszcze latarnie i w takich, „trochę” porannych jak dla większości studentów okolicznościach opuszczamy budzące się do życia Opole. Autobus jest prawie pełny większość to studenci pierwszego roku, nie brakuje również drugo-
i trzeciorocznych, ba a nawet są dwie osoby z kadry. Wraz
z upływem kilometrów zaczyna się rozjaśniać. Nagle czyjś głos wyciąga mnie z pół snu. To nasz kolega Łukasz podaje plan wycieczki, następnie pani Bušíková podaje nam parę ciekawostek o Ołomuńcu oraz przybliża temat czekającego nas wykładu na uniwersytecie Palackiego. Tak więc, już rano mieliśmy pierwszą z licznych w tym dniu okazji do zmierzenia się z językiem czeskim.
Około godziny dziesiątej (myślę, że nawet przed) byliśmy już „u letadla” tzn. na parkingu, a mówiąc dokładniej przy nazwijmy to „pomniku” lub - jak kto woli - pamiątce po minionym ustroju, samolocie TU-104 (nie mylić z innym!). Historyczna stolica Moraw przywitała nas słoneczno jesienną aurą. Gdy już wszyscy wygramolili się z autobusu, udaliśmy się na horní náměstí (górny rynek), gdzie pani Bušíková przybliża nam historię 32-metrowej kolumny Trójcy Przenajświętszej. Parę kroków dalej znajduje się „orloj” tj. zegar astronomiczny, który - jak dowiedzieliśmy się od naszej pani przewodnik - jest socrealistyczną perełką. Zegar pierwotnie gotycki, dziś zdobi mozaika
z postaciami robotników, rolników oraz inteligenci pracującej „wykonywującymi kolejny plan pięcioletni”.
Na górnym rynku oprócz ratusza i kolumny znajduje się również jedna z wielu fontann przedstawiających postacie mitologiczne.
Kilka uliczek dalej nawiedzamy kościół św. Maurycego (XIV w.), który ku naszej radości posiada udostępnioną dla turystów wieżę widokową. Po paru minutach wchodzenia stromymi, kręconymi schodami, można już było podziwiać całe miasto z góry. W niemalże pierwszej chwili dało się zauważyć niezliczoną liczbę budynków sakralnych,
a właściwie ich dachów i wieżyczek. Jak się później dowiedzieliśmy Ołomuniec należy do czołówki miast europejskich pod względem ilości kościołów przypadających na jednego mieszkańca, co zdecydowanie gryzie się
z faktem, że Czechy to jeden z najbardziej ateistycznych krajów w europie. Ale co do tematy wiary, a raczej jej braku w Czechach, rozpisywał się nie będę, dla chętnych zgłębiania tego tematu odsyłam do książki Mariusza Szczygła „Zrób sobie raj”.
Zostając jeszcze 46 metrów nad brukowanymi uliczkami Ołomuńca warto zwrócić uwagę na mały trochę językowy szczegół. Mianowicie rzucił mi się w oczy szyld znanej wszystkim czeskiej firmy obuwniczej „Bat’a”. Chociaż
na całym świecie wymawia się to po prostu „Bata”. Niby mały szczegół, a jednak poprawna wymowa tego słowa,
a właściwie nazwiska, nawet w Polsce powinna być czymś ważnym dla każdego bohemisty.
Po uchwyceniu w kadrze ołomunieckiej panoramy schodzimy niemalże w półmroku krętymi schodami, ponownie na brukowane ulice.(… )Uliczki zaczynają piąć się gwałtownie ku górze. Tym razem schodzimy do podziemi,
a dokładniej do pustelni znajdującej się w kościele św. Michała. Pustelnia nie jest zbyt duża, natomiast urzeka swoim klimatem oraz znajdującym się w niej niewielkim źródełkiem. W następnej godzinie zwiedzania nadchodzi pora uczty dla oczu i umysłów. Nasza ferajna wędruje do muzeum sztuki współczesnej, gdzie pośród wszelkiego rodzaju eksponowanych obrazów oraz rzeźb, natrafiłem na tabliczkę informującą, że tutaj nawet podłoga jest dziełem sztuki. Tak więc w namacalny sposób obcowaliśmy ze sztuką, odważę się nawet stwierdzić, że stąpaliśmy po niej.
Około południa nadchodzi pora wspomnianego wcześniej wykład. Uniwersytet Palackiego, wita nas całkiem przyjemna atmosferą. Dzięki uprzejmości pana dr Petra Pořízky oraz dzięki staraniom pani Bušíkovej mieliśmy kolejna okazję do zmierzenia się z językiem czeskim, podczas wykładu na temat „lingwistyki korpusowej”. Będąc
w uniwersyteckiej bibliotece, któremuś ze studentów pierwszego roku, udaje się natrafić na bardzo ciekawe znalezisko. A dokładniej - na egzemplarz jednego z czasopism slawistycznych, na którego okładce widnieje znany wszystkim prof. Jacek Baluch. W ogarniającej towarzystwo euforii i radości z swojego znaleziska robią sobie szybkie zdjęcie z czasopismem. Czy podzielili się owym odkryciem z prof. Baluchem, tego nie wiem... Gdyby jednak tak, to myślę , że na pewno nie krył swojej radości z takiej inicjatywy.
Zwiedzania ciąg dalszy czyli Katedra św. Wacława oraz pobliski pałac biskupi. Gotycka katedra przytłacza nas swoim pięknem oraz rozmiarami, dla uwydatnienia jej ogromu powiem, że jej wieża jest druga pod względem wysokości w Czechach (100.6m). Równie imponująca okazała się siedziba arcybiskupa wraz z muzeum(…) Po tak obfitej dawce sztuki kultury oraz wiedzy udajemy się do hanackiej restauracji na wyczekiwany obiad. Serwowano tam nie tylko typowe czeskie przysmaki typu Smažený sýr s hranolky a tatarskou omáčkou, ale również dania regionalne. Warto również wspomnieć, że każdy czeski obiad trzeba ukoronować złocistym gorzkawym,
a co najważniejsze -spienionym płynem. Chyba wszyscy wiedzą, że czeskie piwo jest najlepsze na świecie.
W gospodzie spotkała nas kolejna miła niespodzianka. Na spotkanie z nami przybyły panie z zespołu folklorystycznego, który gościliśmy jakiś czas temu w Opolu z okazji obchodów dni kraju Ołomunieckiego. Muszę przyznać, że z powodu brak strojów ludowych w pierwszej chwili trudno było rozpoznać naszych gości z przed paru tygodni.
Po zaspokojeniu pragnienia część z nas udaje się na polowanie do miejscowych księgarni oraz antykwariatów. Szczególnie poszukiwane przez nas były zwłaszcza gramatyki oraz obowiązujące nas lektury. Ciekawym odkryciem była świeżo co wydana książka wspomnianego już autora Mariusza Szczygła „Libůstka dámské příběh”. (…) Spacerując oświetlonymi już uliczkami Ołomuńca dało się odkryć jego prawdziwe oblicze. Po zmroku kamieniczki wydawały się jeszcze bardziej wychodzić na mniej zaludnione brukowane ulice, dźwięk sunącego po szynach tramwaju zdawał się być delikatniejszy i spokojniejszy niż gdziekolwiek indziej, no może poza Pragą. I taką to przytulną atmosferą pożegnał nas Ołomuniec. Jeszcze z trzy, może cztery godziny w autokarze i będziemy znowu
w Opolu.
> ZDJĘCIA <
Paweł Węglowski